– (...) Wiesz, Ela, że dojeżdżam już do Mogilna? – zmieniłam temat, tym bardziej że było to zgodne z prawdą.
– Bo, kuźwa, zapierdzielasz jak zwykle. Zobaczysz kiedyś…
– Nie kracz! – nie dałam jej skończyć.
– Miałam tylko na myśli to, że cię złapią. Ale to nierealne. Nie dogonią cię, więc się nie martw i bawcie się dobrze.
– Sama nie wiem, na co liczę. Serce się kłóci z rozumem – powiedziałam cicho.
– A intuicja? Coś ci podpowiada? – ciągnęła uparcie.
– Intuicja wraz z rozsądkiem są na urlopie.
Z tym też sobie poradzisz! To nie koniec świata. Z gorszymi rzeczami dawałaś sobie radę. Zresztą to twoje słowa, zdaje się, że problem jest wtedy, gdy się nie da go rozwiązać, a wszystko inne to trudne bądź trudniejsze sprawy.
Ja jestem bardziej leniwa niż łapczywa. Zdecydowanie wolę moje auto od piwa.
Ponad pół roku żyłam jak w amoku, nie rozstając się z telefonem tylko dlatego, że Romek w każdej chwili mógł się odezwać. Czekałam na to i nie chciałam, ażeby chociaż jedna krótka sekunda mi uciekła. Ale czy tak samo było u niego? Dzwonił, kiedy chciał, i odbierał, kiedy chciał. Co prawda zawsze poprawiał mnie, jeżeli w ten sposób mówiłam, że to nie tak, że nie kiedy chce, lecz kiedy może. Czy jednak zrobił cokolwiek, by to zmienić?
Dobry nastrój prysł. W pewnym sensie chciałam to usłyszeć, ale kiedy już usłyszałam, znowu poczułam niedosyt. Nie można cały czas dreptać w miejscu. Trzeba wreszcie zrobić krok naprzód, tylko w którą stronę?
Objął mnie mocno i całował, aż zakręciło mi się w głowie. Na chwilę przestał, ale nadal jego twarz była tak blisko, że widziałam dokładnie źrenice jego oczu, które zdawało się, że patrzą w środek moich. Jego spojrzenie było tak głębokie, iż przez chwilę miałam wrażenie, że widzę nie tylko jego oczy, lecz również serce i duszę. Po tym przeszywającym na wskroś spojrzeniu zaczął mnie znowu całować, ciągle mocno ściskając.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie, milcząc. W zasadzie nie wiedziałam ani co mówić, ani co robić. Romek pogładził mnie po policzku, a chwilę potem pocałował. Tak po ojcowsku. Po prostu cmoknął w czoło. Poczułam się bezsilna, a jednocześnie bezpieczna w jego ramionach. „Jak niewiele mi trzeba do tego, by być szczęśliwą” – pomyślałam.
Jak to jest, że jeżeli jest taka konieczność, bez żadnych oporów potrafię zachować zimną krew i działać dokładnie tak, jak powinnam, natomiast kiedy mijają emocje, jestem… bezsilna i sama potrzebuję pomocy?
Jak to działa?
– Ty, Julka, właściwie dlaczego nie chcesz nigdzie iść? Poszłybyśmy do centrum albo do którejś galerii. Zjadłybyśmy lody, na brzydkich ludzi popatrzyły.
– Lody mam w zamrażarce, a na brzydkich ludzi nie muszę się gapić. Wystarczy, że w lustro spojrzę.
Teraz chcę czegoś innego. To nie jest stan, który mnie… pasjonuje. To jest stan, który mi się nie podoba. Nie chcę żyć z boku, ale przy boku. Zachłysnęłam się tą sytuacją, ale to rzeczywiście może mnie doprowadzić do uduszenia… Może pora, żeby się opamiętać? Przecież „życie trzeba spijać z kryształowego kieliszka, a nie siorbać jak wodę z metalowego kubka” – przypomniałam sobie zasłyszany gdzieś cytat.
Julka, zasługujesz na kryształ, a nie na obity stary garnek.
Nie chcę żyć z boku, ale przy boku. Miał wybrać, a on nadal lawiruje. Nie określił się, a ja mu uległam. Zła jestem na siebie za tę swoją do niego słabość.
Ważne, żeby nie zatrzymywać się w połowie drogi, a już, broń Boże, z niej nie zawracać. Jak już wybierzesz swoją górę, zdobądź ją. Wejdź na szczyt, rozejrzyj się wokół. Pamiętaj, z góry lepiej widać. Możesz lepiej ocenić sytuację. Poczuć się lepiej. Wtedy już nic nie będzie ci straszne.
– Julcia, cholera. Jak ty to robisz, że się nie zmieniasz? Dla ciebie czas się zatrzymał, a właściwie cofnął.
– Ircia, nie fanzol. Jesteśmy jednakowo stare – powiedziałam, przytulając ją serdecznie do siebie.
– Jednakowo stare, to fakt, ale nie jednakowo zestarzałe. – Zaśmiała się swoim ciągle jeszcze perlistym śmiechem.
– Krzysiek, do cholery, co to miało być? – wysapałam.
– Taniec. Nie zauważyłaś tego? – powiedział, śmiejąc się, po czym dodał: – Ściślej mówiąc, rock and roll.
– Zauważyłam, ale ty mnie tym rock and rollem uśmiercić chciałeś. Wedle mnie to raczej jakiś pieprzony dirty dancing był. Przecież ja starsza kobieta jestem – powiedziałam, ciągle sapiąc.
– Oj tam. Wiek to tylko liczba. Tu się liczy – odparł, gestem wskazując serce.
– Tu – odpowiedziałam, również trzymając się za serce. – Mogłam na zawał zejść.
– Ale żyjesz i masz się dobrze.
To nie ma sensu. Skoro on tego nie chce, nie zamierzam go do siebie przekonywać na siłę. Z niewolnika nie ma pracownika, a tym bardziej kochanka. Tylko czy ja chcę kochanka? Na pewno nie. Chcę partnera w pełnym tego słowa znaczeniu.
Cóż, gdyby zrobił mi to ktoś inny, mogłabym powiedzieć kilka niecenzuralnych słów, a samej siebie, jak mawiała moja babcia, nawet w dupę nie mogę kopnąć.
Podsumowując, pieniądze dobrze jest mieć, gdy się ma z kim je wydawać. Znajomości, które zawarłam, niczego do mojego codziennego życia nie wniosły. Jedynie doświadczenie na coś się przyda, a czas stracony nigdy nie wróci i tego za żadne pieniądze nie kupię.
Zrobiłam porządek w mieszkaniu oraz ze sprzętami, teraz należało zrobić porządek ze sobą. Postanowiłam poprawić sobie samopoczucie i umówiłam się, z kim tylko się dało, czyli kosmetyczką, pedicurzystką i fryzjerką.
Pora chyba, by uświadomić sobie, że czas odcisnął na mnie swoje piętno, i to nie tylko w postaci siwych włosów.
|